Poniższy tekst pochodzi z rękopisu znalezionego w kącie opustoszałej obory gospodarstwa, które zostało zlikwidowane po tym jak hodowane w nim krowy zaczęły, w drodze na pastwisko, z obłędem w oczach tańczyć i śpiewać. ;) "(...)Tak naprawdę to nie chciałem tego brać...
Wychowałem się w biednej, ale porządnej rodzinie, na porządnym choć skąpym pastwisku.
Matka była ideowo zaangażowana - codziennie honorowo oddawała mleko. Rolnik wyzyskiwacz całą forsę brał dla siebie, a matkę czasem tylko poklepał w tylnią część ciała. Ojca trafiał szlag, gdy na to patrzył, ale dusił to w sobie.
Ojciec to był kawał byka, harował jak wół. Nie wiem, co za ciołek wymyślił hasło "byczyć się". Gdy patrzył na Zenona Kostropatko, dojącego mamę, miał nienawiść w oczach. Nienawiść, która ginęła w głębi jego brązowych źrenic.
Wydawało się, że przeżuwa beznamiętnie, ale nie. To duszenie złości nie wyszło mu na dobre. Pewnego razu nie przyszedł z pracy. Na pastwisku mówili, że strzelił sobie w łeb za rogiem i że to była jego woło - wina.
Krowa mać, nie miałem szczęśliwego dzieciństwa.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą