Szukaj Pokaż menu

Sekretne pamiętniki Bractwa Pierścienia XII

21 854  
4   7  
Niepublikowana historia Golluma

Dzień pierwszy

Dałem się nabrać na anonimowe spotkanie Istot Które Kręcą Hobbity w Górach Mglistych.
Głupi Sauron złapał mnie...

Dzień piąty

Jestem więziony przez Orków w Barad-Dur. Zmuszają mnie do oglądania "Uwolnić orkę" na okrągło, dopóki się nie poddam i nie powiem im gdzie jest pierścień. Przez ostatnie stulecia tortury stały się znacznie perfidniejsze. Ale pozostanę silny. Nie poddam się!

Dzień szósty

Orkowie zmienili film na "Titanica". Nie mogłem wytrzymać. Powiedziałem im gdzie jest pierścień...

Dzień ósmy

Wielopak weekendowy XLI

30 800  
17   16  
W związku z ostatnim listem i podobnymi odpowiadamy: redakcja nie ponosi odpowiedzialności, jeśli doznaliście jakichkolwiek uszkodzeń ciała podczas czytania Joe Monstera. W szczególności jeśli dotyczy to o bólów brzucha, zwichnięcia szczęki oraz poplucie się... no dobra. Za to ostatnie przepraszamy...

Idzie dwóch lekarzy szpitalnym korytarzem.
- Powiedziałeś temu prawnikowi z 316, że umrze?
- Tak.
- Kurczę, ja mu chciałem powiedzieć.

by Tokkebi

* * * * *

* * * * *

Grupa uczniów z klas trzeciej, czwartej i piątej wybrała się w towarzystwie dwóch nauczycielek na miejscowy tor wyścigów konnych. Podczas wycieczki po torze jednemu z uczniów zachciało się do toalety, więc żeby załatwić wszystkich za jednym razem nauczycielki ustaliły jedna z nich weźmie do toalety dziewczynki a druga chłopców. Kiedy nauczycielka zajmująca się chłopcami czekała przed toaletą, jeden z uczniów wyszedł i powiedział że nie dosięga do pisuaru. Nauczycielka nie mając wyboru, weszła do toalety i podniosła małego tak żeby mógł się załatwić. I tak po kolei pomagała wszystkim chłopcom. W pewnym momencie zauważyła jednak, że chłopczyk którego właśnie podnosi jest hojnie "obdarzony" przez naturę. Pyta więc go:
- Piąta?
- Nie proszę pani - odpowiada mały - Gonitwa numer siedem, jadę na Srebrnej Strzale. I dziękuję że mnie pani podniosła

by Pszemkowski

Autentyki XXVI - Francuz, kółko na d... i wpisy do indeksu

27 290  
12   24  
Oto kolejna odsłona opowieści przeżytych, zasłyszanych lub przekazywanych z pokolenia na pokolenie, czyli autentyków. Życie pisze jak zwykle najlepsze dowcipy.

QuietC od dawna wie, że znajomość języków obcych popłaca. Język francuski już dawno opanował perfekcyjnie i teraz wypycha sienniki zaoszczędzoną kasą. A temu nierozgarniętemu kibolowi współczujemy, że nie miał pojęcia o czym mówiła ta „dama”. ;)
 
Z 7 lat temu, kiedy jeszcze na dresów mówiło się kibole, jeden z moich osiedlowych znajomych (też kibol:>) opowiedział mi taką o to historię:
 
Popiwszy trochę (a nawet bardzo) wsiedli w pięciu chłopa do cinquecento i pojechali na Plac Biskupi w Krakowie. Plac Biskupi był swego czasu miejscem dość sławnym, zwłaszcza wśród amatorów płatnej "miłości". Chłopcy pojechali, zrobili ze dwa okrążenia dookoła placu, po czym zatrzymali się przy trzech paniach i pytają o cennik.
- Normalnie 50 złotych, francuz 40 - informuje ich jedna z pań.
Na to jeden z kiboli, niezbyt rozgarnięty, z tylniego siedzenia przeciska się do przodu, wychyla głowę przez okno i krzyczy:
- Ty k**wo! Francuzom dajesz taniej!?
 
 
Krolowa_Sniegu zdradziła się, że nie interesuje się w ogóle sportem. Chociaż, wg nas, gdyby była komentatorem meczu piłkarskiego to kibice ubaw mieliby po pachy.
 
wyglądam rano przez okno a tam strażnicy teksasu jakieś śmieci mi za wycieraczkę kładą, zbiegam na dół:
- Panowie o co chodzi?? (trzepot rzęs)
- Dlaczego parkuje pani na boisku??
- Na boisku?? Boisko jest dalej (trzepot, trzepot) ale pod śniegiem nie widać gdzie dokładnie się zaczyna (trzepot) ja sobie tu pod trzepakiem stanęłam ale to chyba nie zabronione??
- Pod trzepakiem nie. Ale pani stoi w bramce...

 
Adrianor żałuje, że nie miał przy sobie aparatu fotograficznego, chociaż zdjęcie pewnie i tak byłoby nieostre. Bo jak zrobić wyraźne zdjęcie trzęsąc się śmiechu?
MIEJSCE AKCJI: Przed osiedlowym sklepem spożywczym.
CZAS AKCJI: Lato, wczesne godziny przedpołudniowe.
OSOBY DRAMATU: Dwaj przedstawiciele lokalnej klasy niższej, spożywający pod wspomnianym sklepem wino owocowe z dolnego segmentu rynku, na przemian podając sobie butelkę.
SCENOGRAFIA: Tuż nad głowami wspomnianych osób wielka reklama elektrociepłowni z wypisanym dużymi literami hasłem:
"GRZEJEMY TANIO"
 
(w duchu przeklinałem, że nie wziąłem aparatu  )
 
 
Grzesl próbuje przestrzec wszystkich przed pisaniem notek służbowych „swoim językiem” gdy szefowa ma do was zaufanie. A przy okazji dowiadujemy się jak to niektórym niedawno wzeszłym gwiazdom odbija na punkcie copyright’ów.
 
Pracuję w lokalnym radiu i do moich obowiązków należy przygotowanie przeglądu prasy na poranne zebranie dziennikarzy zwane tu "operatywką".
Jedna z gazet napisała, że zespół Blue Cafe domaga się wyjaśnień od poznańskiej firmy, która produkuje wodę toaletową Blue Caffe. Okazuje się, że woda toaletowa została zarejestrowana w połowie lat 90-tych, gdy zespół jeszcze nie istniał. Streściłem to swoim językiem. Moja szefowa wzięła wydruk na operatywkę. Nie przeczytała sobie wcześniej tekstu. Uczyniła to poważnym głosem (jak to szefowie) na zebraniu.
A oto ten tekst:
"Okazuje się, że woda toaletowa została zarejestrowana już w czasach, gdy Tatiana Okupnik miała jeszcze czerwone kółko od nocnika na dupie"!
 
Nie wiem o co szefowa ma teraz do mnie pretensje...
 
 
-muzzy- opowiada nam zasłyszaną historię, która jest bardzo na czasie ponieważ pokazuje jak „szczegółowa” może być kontrola antyterrorystyczna przed wejściem na pokład samolotu. Ale w wojsku przepis to przepis, jeśli w regulaminie jest rewizja, to musi ona ku**a być!

Przed odlotem na moja misje w Iraku na pokładzie transportowca C-141 na lotnisku byliśmy dokładnie przeszukiwani. Nasze podręczne bagaże skanowano przy pomocy rentgena, musiałem wyciągnąć wszystkie metalowe przedmioty z munduru, obszukiwano mnie później jeszcze ręcznie. Na koniec zapytałem się po co to wszystko.
Strażnik odpowiedział:
- "To wszystko po to, żeby nie wnosić broni na pokład samolotu" - oddając mi przy tym mój karabin SA-80…
 

Marecio wyjawił, że powodem do podjęcia decyzji o zmianie samochodu może być dyskryminacja marki. I to, o dziwo, samochód nie był wcale czarny. 

Parę lat temu pracowałem na myjni samochodowej, i korzystając z chwili wolnego czasu pucowałem swoją Ładę Samarę. Podjechał klient, wyszorowałem wstępnie jego autko i włączyłem maszynę. Klient zerkając na moją Ładę opowiedział mi historyjkę:
 
Kiedyś będąc w Warszawie czekał w kolejce do myjni samochodowej i był świadkiem takiej akcji. Do kolejki podjechał starszy pan swoją Ładą, wysiadł, podszedł do gościa, który obsługiwał myjnię i podniesionym głosem mówi:
- Panie ja chciałem stanowczo zaprotestować!
przestraszony gość z obsługi:
- Co się stało?
- Panie ja chciałem zaprotestować! Dlaczego nie myjecie Ład?
- Jak to nie myjemy Ład? My myjemy wszystkie samochody osobowe.
- To co do cholery ma znaczyć ten szyld!
Wszyscy ludzie z kolejki lukneli do góry na szyld i ryknęli śmiechem.
Na szyldzie widniał napis:
Myjnia samochodowa
"U Kazka"
ŁADNIE MYJEMY!



A na zakończenie, dla wszystkich walczących w tej chwili o wpisy w indeksach, coś na temat.

 
Agasia opowiada jak można zaliczyć wykorzystując kolegę i nawet nie zorientować się, że to już jest koniec… ;)  
 
Dawno, dawno temu, studiowałam informatykę. Miałam napisać program w COBOL’u pod system AS/400, ale nie chciało mi się za bardzo więc wyręczył mnie kolega. Program był prosty, kodu niewiele, przejrzałam go sobie żeby wiedzieć co i jak i poszłam zaliczać. Facet, u którego miałam zaliczenie, najpierw pooglądał jak działa, a potem zaczęła się typowa rozmowa:
- Jakiej użyła pani pętli żeby zdefiniować to i tamto?
- Dlaczego ten problem rozwiązała pani w ten sposób?
Ponieważ nie znałam za bardzo odpowiedzi to zaczęłam mocno zezować w kartkę z wydrukiem kodu żeby coś tam znaleźć i nawet jakoś mi się udało odpowiadać. W końcu po serii pytań facet mówi:
- Teraz index.
Więc ja znów zezuję w kod i myślę - kurka jaki index? Facet widzi te moje wysiłki i spoglądając na mnie pobłażliwie rysuje palcem w powietrzu prostokąt mówiąc:
- No indeks... taki mały zielony...
 
 
Azzkikr666 udowadnia, że to nie pani z dziekanatu jest Bogiem na uczelni lecz dziekan, który potrafi nawet manipulować czasem.

Całkiem niedawno części naszych kolegów z roku bardzo utrudnił życie jeden doktor, twierdząc, że może im zrobić jeszcze jeden termin kolokwium, ale niestety muszą mieć ważne karty zaliczeniowe, a tu niestety termin właśnie minął. Koledzy udali się więc do dziekana prosząc o przedłużenie terminu ważności kart zaliczeniowych. Dziekan zafrasował się srodze, ale z przykrością stwierdził, że niestety nie ma takiej możliwości i musi się trzymać przepisów i regulaminu. Nie była to dobra nowina dla kolegów, ale po chwili twarz dziekana się rozjaśniła:
- "Hmm.. Kart wam nie mogę przedłużyć, ale mogę przedłużyć miesiąc.."
Tu chwyta za telefon i dzwoni do "trudnego" doktora:
- "Heniu, przyjdzie do ciebie kilku panów - przepytaj ich i wpisz zaliczenie z wsteczną datą."
 
No i co? U nas to dziekan jest Bogiem, a nie pani z dziekanatu…
 
 
Zetor opowiada jak to studentowi nauk ścisłych matematyka tkwi w głowie nawet na przedmiotach humanistycznych. Niestety nie dopowiedział czy tego studenta poddano później odpowiednim badaniom.  
 
Koleś miał oddać referat o Papieżu na zajęciach humanistycznych. Jak to studencik, cwany ściągnął z netu nawet nie czytając  Przy oddawaniu babeczka się go pyta:
B: -"Kiedy urodził się Papież?" - koleś odpowiedział
B: - "Kiedy został biskupem?" - koleś odpowiedział
B: - "Kiedy został Papieżem?"
Koleś odpowiada: - „1978”.
B: - "Proszę pana plus 3"
No to koleś: - „1981”
B: - "Plus trzy proszę pana"
Koleś: - „1984 pani profesor”
B: - "Proszę pana, plus trzy... panu stawiam!
 
Spadłem z krzesła :)))
 
 
Krzfff opowiada jak na jednej z uczelni wszystkim się wydawało przez moment, że właśnie kręcą tam jakiś film akcji.
 
Historia owa była opowiadana mi przez jednego z moich starszych kolegów. Jest autentyczna gdyż została wielokrotnie zweryfikowana.
 
WSTĘP:
Lata dziewięćdziesiąte Akademia Rolniczo-Techniczna w Olsztynie
Na uczelni owej szefem katedry biochemii był prof. Strzeżek - największy postrach uczelni - a jedną z jego asystentek dr L ...... (nazwisko do wiadomości redakcji). Należy to tylko dodać że owa pani doktor miała dość spory problem z kręgosłupem i była zwyczajnie garbata.
 
AKCJA:
Któregoś pięknego dnia stoimy sobie na korytarzu i jak to przed zajęciami z biochemii czytamy skrypt. W pewnym momencie słyszymy za drzwiami laboratorium wrzask Strzeżka:
- Aaaa... ku*wa ja cię zabije !!!
W tej samej sekundzie przez drzwi wyskakuje dr L...... i za przeproszeniem spie**ala ile sił w nogach, na schody i pędem w dół na podwórko. Za nią z krzesłem w ręku wyskakuje Strzeżo, cały czerwony, żądza mordu w oczach. Spojrzał na studentów i pyta:
- Którędy pobiegła !?
Wszyscy pokazali na schody
Strzeżo puścił się pędem za nią.
Dopiero później, gdy odwoływano zajęcia z dr L ...... dowiedzieliśmy się o co chodzi. Prof. Strzeżek robił badania nad nasieniem byków. W tym celu przetrzymywał w lodówce kilka fiolek z nasieniem. miały one stać tam przez 5 lat. Stały już trzy, lecz właśnie w tym dniu dr L ...... robiła porządki i wylała zawartość wszystkich fiolek do zlewu.
Dr L ...... wróciła do pracy po kilkunastodniowym urlopie.
 

Oczywiście, gdy podobne zabawne historie wydarzą się w waszym życiu, nie zapomnijcie podzielić się nimi na forum "KAWAŁKI MIĘSNE". Dla najlepszych - poczytne i zaszczytne miejsce na naszej stronie głównej! Innych nagród nie przewidziano - wciąż czekamy na coś co nas naprawdę powali... :)

12
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy XLI
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Autentyki XXV - co łączy marynarzy, sesję i myśliwych?
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu Autentyki XXIV - dzieci, młodzież i dorośli
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Autentyki XXIII - hydraulik, herbatka do mieczy i mięso na komisariacie
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Jak bardzo jesteś pijany - oficjalny test
Przejdź do artykułu Autentyki XXII - spóźnialski Joe, przyśpieszony ksiądz i wykładowcy

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą