Kiedy wszystko inne zawodzi, na zwierzęta i tak można liczyć… Oto kilka mniej znanych rzeczy, które warto wiedzieć o mniej popularnych zwierzętach.
Spacer po polu minowym dla większości ludzi mógłby odbyć się tylko w jedną stronę. Dlatego do wykrywania starych min i bomb zdecydowanie chętniej wykorzystuje się zwierzęta. Nie dlatego, że ich mniej szkoda, a dlatego, że są zbyt lekkie, by zdetonować zapomniany ładunek. Doskonale z tym zadaniem radzą sobie afrykańskie wielkoszczury wykorzystywane w południowej Afryce oraz Azji. Na wykrywaniu bomb i min ich zdolności się jednak nie kończą. Badacze zdołali nauczyć je także wykrywania gruźlicy.
Mleko tzw. płetwonogich ma wyjątkowo wysoką zawartość tłuszczu sięgającą nawet 60%. Odżywiające się wyłącznie nim młode foki z ogromnym tempie przybierają więc na wadze. Pod czujną opieką matki „płetwonogi niemowlak” jest w stanie przybrać nawet do 4 kilogramów w ciągu zaledwie jednego dnia! Rekordowe pod tym względem są mirungi północne, nie bez kozery nazywane słoniami morskimi północnymi. Dorosłe samce osiągają nawet 3,7 t!
W różnych częściach świata alpaki hoduje się od setek lat – głównie jednak za sprawą ich futer. Pozyskiwane z tych pociesznie wyglądających zwierząt włókna okazały się niezwykle cenne, będąc odporne jednocześnie na wodę i ogień. Niedawno okazało się też, że alpaki można wykorzystać w jeszcze jednym celu. Do… pilnowania indyków. Z jakiegoś powodu alpaki są w stanie uznać gromadę indyków za członków swojego własnego stada i strzec je przed niebezpieczeństwem, odstraszając drapieżniki. W tym celu alpaki wykorzystuje się już na niektórych farmach.
Roznoszące bardzo groźne, nie tylko zresztą dla człowieka, choroby kleszcze to prawdziwe przekleństwo także u nas. Lekarstwo? Oposy. Okazuje się, że tzw. dydelfowate doskonale radzą sobie z kleszczami. Podczas jednego sezonu pojedynczy opos jest w stanie rozprawić się z nawet pięcioma tysiącami kleszczy, wykazując przy tym pełną odporność na boreliozę. Jedyny problem – w Polsce raczej trudno będzie skorzystać z ich usług, ponieważ zwierzęta z tej rodziny występują w Ameryce Południowej i Środkowej, od Europy trzymając się na zdrowy dystans.
Negatywna opinia (
aka smród), jaka ciągnie się za skunksami, nie jest do końca uzasadniona, zaś zwierzęta te wcale nie są aż tak złośliwe, jak się wydaje. Po swoją aromatyczną broń sięgają dopiero w ostateczności. Najpierw starają się odpędzić zagrożenie w inne, mniej drastyczne sposoby. Na przykład za pomocą charakterystycznego tańca, podczas którego skunksy przybierają naprawdę zwariowane pozycje. Dopiero gdy to zawiedzie, decydują się zaatakować. Popisy skunksów lepiej więc oglądać na YouTubie, a dostrzegłszy coś takiego w naturze, zwiewać czym prędzej w bezpieczne miejsce.
Większość osób na samą myśl o spotkaniu ze skorpionem dostaje dreszczy. Tymczasem jednak okazuje się, że można spotkać się ze skorpionem i nawet go nie zauważyć. Co więcej, nie będzie to wcale wina szczególnego gapiostwa. Osobniki niedawno odkrytego gatunku najmniejszego skorpiona na świecie –
Microtityus minimus– nie przekraczają centymetra długości, chowając się pod wapiennymi skałami Dominikany, na wysokości 160–170 m n.p.m. w Kordylierze Środkowej.
Badanie niektórych gatunków, nawet w ich naturalnych środowiskach, to bułka z masłem – wystarczy przysiąść wygodnie z notatnikiem i poczekać. Ale nie zawsze jest tak wesoło. Koty pustynne nauczyły się doskonale kpić sobie z naukowców, sprawiając, że badanie ich na wolności jest niemal niemożliwe. Futrzane spody łapek praktycznie nie pozostawiają śladów, utrudniając śledzenie. Dodatkowo, kiedy na kota zostanie skierowane światło (np. latarki), złośliwa bestia przylgnie do ziemi, skracając cień i zamknie oczy, zapobiegając odbiciom.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą