Ten tekst powstał z myślą o młodych kierowcach, którzy słuchają mądrych inaczej rad rozmaitych wujków, cioć, starszych kumpli itp. Wiele tych rad jest „równie dobra jak wyniesione z porno dogmaty o życiu erotycznym czy planowanie biznesu w oparciu o długofalowe plany rządu.
Próbowałem tu poskładać swoje doświadczenie z rozmaitych kałszkwałów (dziękuję oponentom!), do których ten tekst niewątpliwie także prowokuje. W przemyśleniu moich subiektywnych, nieopartych niczym opinii mogą pomóc dołączone zadania, jedno nawet z podanym rozwiązaniem!
Zginął. Mnóstwo osób zostało kalekami do końca życia. Nie widzisz ich na ulicach, bo są na cmentarzach, w hospicjach, w domach. Przejrzyj statystyki wypadków z czasów, jak wujkowie byli młodymi kierowcami. Teraz, przy całej swojej głupocie, są lepszymi kierowcami od Ciebie, bo jeżdżą od lat.
Za młodu sobie nie radzili. Jeśli nie oni, to wielu ich kumpli mieli takie wypadki. Teraz mają je dalej, tylko trochę rzadziej, a wszystko to zachowują raczej dla siebie. Opowiedzą Ci te historie, jak już kogoś zabijesz albo dożywotnio okaleczysz:
Nie przejmuj się, wszyscy się tak zabijamy! Pech, po po prostu pech, ten naród ma pecha! Tak. Do hołdowania głupocie i beztrosce.
Zadania:
- Poproś wujków, żeby opowiedzieli Ci najgorsze wypadki jakie mieli oni albo ich kumple. Nie jestem fanem teorii spiskowych, ale zastanów się, jak to możliwe, że akurat wtedy wszyscy lub przynajmniej oni i ich kamraci jechali zgodnie z przepisami, do których łamania tak usilnie przekonują.
Ograniczenia wymyślono iks lat temu, gdy ludzie byli nie mniej sprawni jak teraz. Od lat to kierowca jest najsłabszym ogniwem bezpieczeństwa. Zwłaszcza niedoświadczony i/lub zbyt pewny swoich umiejętności.
Zadania:
- Znajdź wujka, który Ci powie, że za młodu był gorszym kierowcą od Ciebie.
- Zastanów się, czy Twój pierwszy samochód nie jest czasem starszy wiekiem i technologią niż znaki, które wujkowie każą Ci olewać.
Ginie. Twój pierwszy samochód raczej nie będzie miał „tych wszystkich” poduszek, a one i tak nie uczynią Cię nieśmiertelnym w starciu z drzewem lub kamazem. Rodzicom przedszkolaka, którego rozjedziesz,
Twoja poduszka też nie poprawi nastroju. Nie zrozum mnie źle, dobrze, że ją masz, dbaj o nią, ale podobnie jak nawet żarliwa modlitwa, nie zastąpi ona Twoich własnych wysiłków.
Zadanie:
- Przejrzyj statystyki wypadków. Nie pomijaj punktu „ciężko ranni”. Kilkutygodniowy pobyt w szpitalu to dla nich niemal pewny początek cierpień, które nie opuszczą ich do końca życia. Na pocieszenie – wielu z nich nie będzie miało tej świadomości, bo jej nie odzyska do śmierci. Tylko rodzina i tysiące pielęgniarek będzie zmieniać im pieluchy, leczyć odleżyny, drenować ropę z kikutów kończyn. Czas spędzony z rodziną to najwyższa wartość, dziękujemy!
To bardzo dobrze. Ten człowiek siedzi i czeka, żeby pomóc Ci uniknąć 100 zł mandatu albo więzienia, jak kogoś zabijesz. Cała jego zawodowa kariera została zbudowana, by pomagać ludziom takim jak Ty. Owszem,
zdarzają się skorumpowani policjanci. Ale jest ich o wiele mniej niż za czasów młodości Twoich wujków. I bardzo dobrze. Naprawdę chcesz płacić wyższą składkę OC, bo koleś w lambo dał lepszą flachę, a Ty i wujkowie tak żeście policję „wychowali”?
Zadania:
- Zapytaj siebie i wujków, co sądzą o uczciwości policjantów.
- Zapytaj siebie i wujków, czy ich znajomy policjant będzie chciał odpuścić Ci odpowiedzialność za spowodowanie wypadku, żeby skupić się na pielęgnowaniu niepełnosprawnej po wypadku córki.
Policjanci są częścią swojej społeczności. Wiedzą, gdzie ludzie mówią, że nie łapią.
Zadania:
- Zwróć uwagę na przydrożne krzyże. Bardzo często stają przy długich prostych. Pomożesz wujkom zmyć krew z rąk czy dolejesz swoją?
- Zastanów się: jeśli popełnisz błąd (a każdy popełnia), to gdzie spotkasz kogoś, kto zamieni go swoją prędkością w śmiertelny wypadek?
Nie. Chciał, żebyś pozabijał polskich przedszkolaków. Sprytnie, nie? Każdy (niekomunistyczny)
sąd Cię uniewinni, dopiszą koszty trumien i protez Twoich (sorry - niemieckich!) ofiar do roszczeń za drugą wojnę światową, a Ty dostaniesz legitymację kombatanta i dożywotnie zniżki na wódkę w drive-thru.
Zadanie:
- Pooglądaj ruch w Niemczech (może być na YouTubie – ale nie szukaj popisów szaleńców, tacy są wszędzie) i porównaj z ruchem w Polsce. Może Niemcy mają po prostu gorsze samochody, bo te lepsze oddają Polakom z poczucia winy za drugą wojnę światową?
Jak to możliwe, że tiry ze sprzętowym ogranicznikiem cokolwiek przewożą, a kampania „Tiry na tory” nie zakończyła się całkowitym sukcesem? Pewnie wszystko przewożą tak naprawdę ci dwaj kierowcy w Polsce, którzy umieją i „mają odwagę” go odłączyć!
Spokojnie, dojedziesz. Jeśli się rozejrzysz, zobaczysz mnóstwo kierowców takich jak ja, którzy trzymają się ograniczeń.
Nie biję rekordów przejazdu. Tak, czasem płacę za hotel czy pensjonat. Możliwe, że właśnie ten, do którego wybierasz się na wymarzony weekend, jak już uzbierasz te wszystkie „dwie minuty szybciej”, żeby starczyło czasu.
„Zawalidrogi” typu traktor czy „starszy pan w kapeluszu” z reguły nie jadą 8h tą samą trasą co Ty, raczej prędzej niż później skręcą: nie „musisz” ich wyprzedzać, jeśli brak do tego warunków na Twoje umiejętności. Zostaw sobie miejsce przed sobą, żeby móc obserwować drogę i lub
ułatwić komuś głupszemu lub odważniejszemu wyprzedzenie Ciebie (tak, jest na to przepis!). I nie słuchaj wujków, że musisz podjechać na zderzak, żeby nie dać sobie wjechać komuś innemu i skrócić czas wyprzedzania. Jeśli skracanie czasu wyprzedzania jako sposób na bezpieczeństwo Cię przekonuje, to pamiętaj o tym, jak się będziesz rozpędzał, żeby walnąć pustym łbem w ścianę, będziesz krócej uderzał. Ważniejsze jest to, żebyś miał wszystko pod kontrolą. Bądź
gotów przerwać manewr (jeśli ktoś wyprzedza przed Tobą, bądź gotów na to, że on go przerwie – widzi to, czego Ty nie widzisz). Zacznij od kierunku, potem zmień pas i nabieraj prędkości. To jest lepsze niż wyskakiwanie zza zderzaka, bo dajesz szansę zobaczyć Cię człowiekowi z przeciwka (może pieszemu, co wychodzi z krzaków?). Jeśli tego nie rozumiesz albo coś Cię z tego dziwi –
idź na jazdy doszkalające, to żaden wstyd, a to wszystko powinno być dla Ciebie oczywiste, a nie być polem do samodzielnych eksperymentów! Albo
wyślij mnie na jazdy doszkalające, dopiszę Twój komentarz do moich pytań, jak się na nie kolejny raz wybiorę!
Zadanie:
- Przejedź (albo poproś wujka) znany sobie odcinek zgodnie z przepisami. Sprawdź, ileż to straciłeś czasu. Czy zwróciłeś uwagę, że tym razem raczej nie była to misja wojownika i mogłeś poczuć się trochę jak kierowca tira?
A nie, jak się spieszyłeś, to OK! Warto zaryzykować cudzym i swoim życiem, żeby zdążyć na grilla do sąsiada albo rozmowę o pracę. Albo pogrzeb kierowcy, który zginął w wypadku (tak, takie rzeczy się zdarzają). Sąd, ofiary i wszyscy wokół, zwłaszcza Ty, uznacie to za całkowite alibi!
Zadania (niby fizyka, ale prosta i warto):
- Kierowca założył średnią przejazdu 100 km/h na planowanych 200 km. Niestety, autor artykułu wlókł się przed nim przez pierwszą połowę drogi 50 km/h tylko dlatego, że trwała budowa drogi i chodzili jacyś robole w kamizelkach, pewnie Ukraińcy zabierali pracę polskim absolwentom marketingu i zarządzania. Kiedy autor zjechał, kierowca postanowił „nadrobić stracony czas”, bo wiadomo, że w takich sytuacjach można bezpiecznie jechać dużo szybciej. O ile szybciej będzie musiał jechać, żeby nadrobić cały stracony czas.
- Wersja dla niepełnosprytnych: Kierowca zaplanował podróż na 2h. Pierwsza połowa drogi zajęła mu 2h. Jak szybko musi jechać, pokonując drugą połowę?
-
UWAGA SPOJLER! ROZWIĄZANIE OBU: Nieskończoność. Ten czas już straciłeś, a droga nie jest fabryką czasu. Lepiej pomiń dwa klikbajtowe artykuły na plotku albo zapłać za abonament, żeby nie oglądać reklam, bo te 20 zł wychodzi taniej niż przepalone paliwo i panewki, nie mówiąc o skutkach wypadków.
- Naucz się dbać o punktualność inaczej: wychodząc wcześniej, rezygnując z mniej ważnych punktów planu, w ostateczności po prostu przepraszać za spóźnienia. Nawet kierowcy karetek muszą zachowywać rozsądek i ponoszą odpowiedzialność za skutki wypadków, które spowodują.
Pewnie niektórych tak. Rozumiem, że drzwi do domu zostawiasz otwarte, żeby nie drażnić złodziei, a portfel nosisz zawsze w tylnej kieszeni spodni, żeby nie drażnić kieszonkowców. Kosze na śmieci przy ulicy
rozwalasz kopniakiem, żeby nie wywoływać niepotrzebnej presji na śmieciarzach (nie mylić z dzielnymi i ciężko pracującymi panami wywożącymi odpady).
No i pomyśl o szczęściu tych kierowców, którzy spędzą parę godzin w korku, czekając aż prokurator pozwoli usunąć z drogi to, co ratownicy próbowali poskładać w Twoje zwłoki.
Zadanie:
- Pojedź godzinę lub dwie zgodnie z przepisami. Policz, ile razy zostałeś wyprzedzony. Udaj się do najbliższej kliniki prokreacyjnej i sprawdź, czy nie straciłeś płodności.
Aha. To dlatego do Polski sprowadza się wyłącznie wozy, którym emeryci jeździli do kościoła w niedzielę! Pewnie wszyscy
zaiwaniali 200 km/h autobahną! Nowoczesne (czyli wyprodukowane po 1945) samochody radzą sobie z tak ekstremalnym wyzwaniem jak przepisowa jazda.
Pewnie niektórzy tak. Jeśli nie masz zaufanego mechanika, to i tak masz przechlapane, ileż to on nie zarobi na naprawach, jak Ci zrobi „małą dziurkę” w przewodach hamulcowych! Warto to i owo wiedzieć o mechanice i
wyrywkowo sprawdzać swojego mechanika, ale szanse, że jako handlowiec/ksiądz/programista/madka wiesz o samochodach więcej niż mechanik są nieduże. A jeśli tak, to może czas otworzyć własny warsztat? Mechanik zwykle po prostu chce mieć żywych klientów.
Zadanie:
- Wymień samodzielnie żarówkę świateł mijania w samochodzie wyprodukowanym po 2005 i zrób sobie w nagrodę order z ziemniaka.
Nie mam pojęcia. Pewnie jest głupi. Zabij go, zabij wszystkich głupich i nierozważnych, najlepiej zaczynając od siebie. Ta myśl przyjdzie pewnie pierwsza, jak już kogoś takiego rozjedziesz.
Zadanie:
- Przypomnij sobie, ile razy sam (Twoi bliscy) łaziłeś przy/po drodze jak potłuczony. No bo pewnie dzieci już w pieluszce nauczysz wyskakiwać z wózka za murek, jak ktoś wjedzie na chodnik.
Sytuacje, gdy łamię przepisy „na własną odpowiedzialność” nie zdarzają mi się częściej niż raz na 20 000 km i najczęściej na
zapomnianych przez boga i księży odludziach. Pewnie jako dojrzały dwudziestoparolatek jesteś mądrzejszy ode mnie i inżynierów ruchu – my za mało słuchaliśmy wujków!
Zadanie:
- Wyobraź sobie „wzięcie odpowiedzialności” za wypadek z jedną „ciężką ranną ofiarą” i jednym „skasowanym gratem”:
- Po polskich drogach jeździ szrot, a Polaków nie stać na drogie samochody. Ale mediana cen na serwisach ogłoszeniowych to 40 000 zł. Dowiedz się, czym jest mediana. Mam nadzieję, że masz drobne? A to zwykle dopiero początek kosztów.
- Sprawdź aktualną wysokość pensji minimalnej i średniego dochodu w Polsce. A są ludzie, którzy zarabiają kilkanaście minimalnych pensji miesięcznie. Właśnie podjąłeś się wypłacania tego przez kilkadziesiąt lat, gratuluję!
- Ciężko ranna osoba potrzebuje operacji. Często skomplikowanych, ze specjalistycznymi protezami. Dowiedz się, ile kosztują takie zabiegi. Najlepiej prywatnie, bo przecież „bierzesz pełną odpowiedzialność”!
- Taka osoba poleży trochę w szpitalu. Dowiedz się, ile kosztuje doba na oddziale intensywnej terapii, a ile na zwykłym oddziale. Przy odrobinie szczęścia ofiara wyjdzie ze szpitala po dwóch tygodniach. Albo po dwóch latach.
- Jak już wyjdzie, to pójdzie do domu albo do hospicjum. Dowiedz się, ile kosztuje trzyzmianowa opieka pielęgniarek. Masz gest: policz jeszcze późniejsze operacje, wizyty lekarskie.
- Taki ciężko ranny tata, mimo starań Twoich, lekarzy i pielęgniarzy, może już nigdy nie móc chodzić. Nikomu nie będzie przeszkadzać, że to Ty poprowadzisz ich dzieci do ołtarza, nauczysz kopać piłkę i utulisz po śmierci „kawii morskiej. Nauczysz je też jeździć samochodem, w końcu będziesz miał już doświadczenie!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą