Internauci mówią o tym, co naprawdę ich wku*wia
Ihan
·
19 maja 2023
33 486
190
105
Nie da się ukryć, że w naszym codziennym życiu zawsze znajdzie
się coś lub ktoś, kto nas zirytuje. Bez względu na to, czy jest to
kierowca, który nie używa kierunkowskazów, czy reklamy w Internecie lub
inne, z pozoru błahe rzeczy. Na Reddicie użytkownicy opisali rzeczy lub
ludzi, którzy doprowadzają ich do szału.
Dzisiaj:
- Jackie Chan znów wystąpi w roli mentora w filmie „Karate Kid”?
- Robert Downey Jr. wcale nie był pierwszym wyborem do roli Iron Mana
- Aktorka nie dostała upragnionej roli, bo… miała za małego Instagrama
- Dokument „Kleopatra” na Netflixie jest dosłownie miażdżony negatywnymi opiniami
- Juliusz Machulski nie zamierza przepraszać za „Seksmisję”, choć wiele osób tego chce
Franczyza „Karate Kid” ma dość zagmatwaną historię. Najpierw
powstały cztery filmy w oryginalnej serii (trzy będące swoją bezpośrednią
kontynuacją i czwarty opowiadający odrębną historię). Po 16 latach w roku 2010 powstał
remake oryginalnego filmu „Karate Kid”, gdzie w rolę mentora młodego karateki,
dozorcy Hana, wcielił się sam Jackie Chan.
Potem nadeszła pora na serial „Cobra Kai”, który emitowany
jest na platformie Netflix od 2018 roku i stanowi on kontynuację oryginalnej
serii. Nawet występują tam ci sami aktorzy. Wprawdzie „Cobra Kai” dobiega
powoli końca, to jednak fani serii mają powody do radości.
Szykuje się bowiem nowy film z Jackie Chanem w roli dozorcy
Hana. Ta część ma połączyć ze sobą światy remake’u z 2010 roku i oryginalnej
serii, bowiem remake nie zapisał się do kanonu.
Informacje o angażu Chana nie są jeszcze potwierdzone i tak
naprawdę nie wiadomo za wiele o samym filmie. Na dodatkowe wieści przyjdzie nam
zapewne jeszcze poczekać.
Choć Robert Downey Jr. wydaje się wręcz stworzony do roli Tony’ego
Starka w filmach z serii „Iron Man”, to nie był on wcale pierwszym wyborem
twórców, kiedy szukali aktora idealnego dla swojej postaci.
Kevin Feige, prezes Marvel Studios, podzielił się swoją opowieścią.
Podobno w Marvel Studios szukali kogoś idealnego do tej roli i znaleźli to
wszystko, ale nie w
Robercie Downeyu Jr.:
Kiedy obsadzaliśmy rolę Iron Mana, patrzyliśmy na tak wielu
różnych aktorów. Musieliśmy znaleźć idealną mieszankę serca, siły i charyzmy.
Ponieważ był to nasz pierwszy film Marvela, stawka nie mogła być wyższa. Sukces
filmu i przyszłość całego studia spoczywały na barkach tej jednej osoby.
Nie było to łatwe zadanie, ale wraz z moim zespołem,
dyrektorami castingów i reżyserem Jonem Favreau, uporządkowaliśmy naszą listę,
znaleźliśmy odpowiedniego człowieka i złożyliśmy ofertę naszemu najlepszemu
wyborowi – aktorowi, który pasował nam pod każdym względem i względem którego
byliśmy pewni, że odniesie sukces. A nazywał się oczywiście Clive Owen. I
zrezygnował. Nie był zainteresowany.
To jest niepisana zasada życia. Utrata pierwszego wyboru
może być najwspanialszą rzeczą, jaka może ci się przydarzyć. Bo wiesz, co jest
lepsze niż otrzymanie pierwszego wyboru? Otrzymanie właściwego wyboru. W naszym
przypadku był nim oczywiście Robert Downey Jr., a pierwszy film, który
zrobiliśmy jako studio, okazał się jednym z najlepiej ocenianych i najlepiej
zarabiających obrazów roku.
Świat show-biznesu skrywa tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy
nie mają pojęcia. Na przykład całkiem sporym zaskoczeniem dla widzów może być
to, że o angażu do danej roli decydują nie tylko wygląd, zachowanie i umiejętności
aktorskie, ale również… liczba obserwatorów na Instagramie.
W dość bolesny sposób przekonała się o tym
Elle Fanning, aktorka znana m.in. z ról w filmach „Czarownica”, „Deszczowy dzień
w Nowym Jorku”, czy z tytułowej roli w świetnym serialu „Wielka”:
Chciałam dostać rolę w… Nie wymienię tytułów, ale
kilkakrotnie nie dostałam ról w wielkich produkcjach, ponieważ nie miałam wtedy
wystarczającej ilości obserwatorów na Instagramie. Może to nie był jedyny
powód, ale nie mogłam w to uwierzyć, że roli nie dostaje się z takich właśnie
przyczyn. Chodziło o duży projekt, o franczyzę.
W tym momencie jej
Instagram już urósł i
obserwuje ją ponad 7 mln osób.
Netflix tym razem się nie popisał. Wciskanie wszędzie na siłę
różnorodności rasowej i obyczajowej nie zawsze wychodzi na dobre. Najlepszym
tego przykładem jest serial „Królowa Kleopatra”, gdzie w główną rolę wcieliła
się czarnoskóra aktorka Adele James.
W związku z serialem pojawiło się wiele kontrowersji. Nawet sam
egipski rząd namawiał władze platformy, aby zakończyły to szaleństwo i
obsadziły w roli Kleopatry osobę o jasnym odcieniu skóry, aby wszystko
historycznie się zgadzało. W końcu egipska królowa była grecko-macedońskiego
pochodzenia.
Netflix jednak twardo stał przy swoim i nie zamierzał nic
zmieniać. Serial wyszedł i został dosłownie zmieszany z błotem. Nie cieszy się
pozytywnymi opiniami na żadnym z serwisów. Na naszym polskim
Filmwebie
ma ocenę 1.3/10.
https://youtu.be/IktHcPyNlv4
Wszyscy wszędzie wypowiadają się w podobnym tonie i
uważają, że Netflix przesadził.
Juliusz Machulski udzielił ostatnio wywiadu dla
Gazety Wyborczej, gdzie poruszany był temat „Seksmisji” i sposobu, w jaki film
został przyjęty poza granicami naszego kraju. Na przykład takie feministki z
USA wpadły dosłownie w furię po obejrzeniu filmu:
Chciały, żeby „Seksmisja” została zakazana jak
rasistowskie „Narodziny narodu”. Co dziś rozumiem, bo one nijak nie
mogły się połapać w naszym komunistycznym kontekście.
Reżyser zwrócił uwagę, że seks był tam tylko narzędziem:
Seks był kamuflażem, żeby przemycić tęsknotę za wolnością,
normalnością, niezgodę przeciwko politycznemu zniewoleniu. Chcę przypomnieć, że
w Polsce nie było wtedy znane słowo seksizm, o feminizmie wiedzieli nieliczni.
Juliusz Machulski nie bierze na poważnie tych wszystkich
zarzutów i uważa, iż jest to robienie burzy w szklance wody:
Gdybym chciał zrobić serio film przeciwko władzy ludowej i
ZSRR, cenzura by tego nie puściła, a że to była komedia z seksownymi
dziewczynami… Ta burza w szklance wody z „Seksmisją” mnie rozbawiła.
Żądanie niektórych bojowych dziennikarek, bym przeprosił za „Seksmisję”, brzmi,
zachowując wszelkie proporcje, równie surrealistycznie i poniewczasie, jak
domaganie się od Niemiec zadośćuczynienia za II wojnę.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą