Kelnerzy i kelnerki opisują najdziwniejsze rzeczy, o które poprosili ich klienci
Ihan
·
14 lipca 2023
27 031
124
12
Druga część zaskakujących rzeczy, o które ludzie poprosili kelnerów.
Ach, gdyby tak ktoś powiedział DiCaprio, że wcale nie musiał iść na dno w Titanicu…
Zacznijmy od czegoś łagodnego – czyli od przeznaczonych dla dzieci (podobno!) bajek Disneya. Jeden z największych wyciskaczy łez wszech czasów, „Król Lew”, mógł kończyć się zupełnie inaczej. W alternatywnej wersji Skaza zrzuca ze skały Simbę, po czym sam, śmiejąc się histerycznie, ginie w płomieniach. Ktoś jednak w Disneyu doszedł do wniosku, że to może być nieco zbyt ciężkie jak na film dla dzieci i ta wersja nie trafiła do ostatecznej produkcji.
Nie wszyscy wiedzą zapewne, że film „Rambo” powstał w oparciu o książkę… choć zdecydowanie odbiega od tego, co jej
autor miał na myśli. Tak czy inaczej „Pierwsza Krew” miała też być ostatnią. Oryginalne zakończenie zakładało, że główny bohater popełni samobójstwo. Odtwórca roli, Sylvester Stallone, uzasadnił jednak, że Rambo nacierpiał się już wystarczająco i poprosił o zmianę zakończenia. Cóż, z pewnością ułatwiło to nakręcenie sequeli.
„Gwiezdne wojny” mają swoich wyznawców, gotowych pokroić się w obronie „czci” każdego z filmów. Nie brakuje jednak i osób, dla których temat został wyeksploatowany już do maksimum. Można by podejrzewać, że do tych ostatnich w pewnym momencie zaliczał się nawet sam George Lucas, który chciał wywrócić „Powrót Jedi” do góry nogami – przenosząc Luke’a Skywalkera na ciemną stronę mocy. Miał on ogłosić się nowym Vaderem i zapałać żądzą przejęcia władzy nad światem.
Nie zawsze zmiana zakończenia uzależniona jest od widzimisię reżysera czy sentymentów odtwórcy głównej roli. Niekiedy wymuszają ją „obiektywne”, a przynajmniej zewnętrzne okoliczności. Tak było z „Facetami w czerni II”, którzy premierę mieli w wakacje 2002 roku. Oczywiści wszystkie sceny – łącznie z końcowymi – nagrano odpowiednio wcześniej… i potem trzeba było się z nich chyłkiem wycofać. Wszystko przez to, że ulokowano je na tle World Trade Center – po tragedii z września 2001 nie do pomyślenia było wykorzystanie wieżowców w filmie rozrywkowym.
Wystarczy niewielka zmiana pojedynczej sceny, by całkowicie wpłynąć na obraz filmu? Zapewne tak, co nie zmienia faktu, że „Efekt motyla” pozostaje jedną z najbardziej cenionych produkcji filmowych. Ciekawe, jak inny byłby odbiór filmu, gdyby reżyser zdecydował się na pierwotny pomysł na piątą linię czasu. Zakładała ona bowiem, że główny bohater – Evan – cofa się do swoich narodzin i… popełnia samobójstwo, dusząc się pępowiną. Ponoć w ten sposób Evan jeszcze mocniej dałby wyraz swojemu poświęceniu. Rzecz w tym, że w Hollywood uśmiercanie głównych bohaterów nigdy nie było zbyt mile widziane.
Dobry film poznaje się nie po tym, jak się zaczyna, a jak się kończy? Niewykluczone, że coś jest na rzeczy – wziąwszy pod uwagę, czym kierują się twórcy. Dobrym przykładem jest „Legenda Zorro” z 2005 roku. Oryginalnie młody Joaquin miał zabrać kostium swojego ojca i odjechać w stronę zachodzącego słońca. Z zakończenia jednak zrezygnowano, bo… przekreśliłoby ono możliwość wyprodukowania kontynuacji. Nadmierna asekuracja, można by pomyśleć, skoro już sama „Legenda” była według krytyków mizernym sequelem „Maski Zorro”.
Czy film ma spełniać artystyczne ambicje twórców? Bynajmniej. Przede wszystkim zaspokoić ma finansowe oczekiwania producentów, a zatem nie można sobie pozwolić na to, że coś nie przypadnie do gustu „masowemu widzowi”. Stąd pokazy przed publicznością testową i wprowadzane w ich konsekwencji zmiany. Ucierpiał na tym np. „Długi pocałunek na dobranoc”, który miał się kończyć śmiercią Mitcha. Podczas próbnego pokazu publiczność zdecydowała jednak, że „nie można uśmiercić Samuela L. Jacksona” i chcąc nie chcąc, twórcy musieli edytować zakończenie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą