Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XCVIII

19 020  
1   2  
Kliknij i zobacz więcej!Trochę wojen, trochę rowerków, zepsuty samochód kapkę krwi i szpitale. Normalka. Dziś powracają działy stary a głupi i lubiany przez wszystkich bonus traumatyczny.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PATRZ GDZIE JEDZIESZ

Jak każdy mały człowiek, tak i ja mając lat 8-9 lubiłem jeździć na rowerze. Rower miałem fajny, czarno-żółty BMX i uwielbiałem się na nim ścigać wokół szeregowców gdzie mieszkałem. Trasa złożona z 4 zakrętów, 1/4 to chodnik, reszta piasek/żwir jeden zjazd z górki, jeden wjazd pod górkę. Wyprzedziwszy mojego kolegę, zacząłem zjeżdżać z górki, odwróciłem się aby zobaczyć jak daleko jest za mną, oczywiście śmiejąc się radośnie ze zdobycia prowadzenia i wtedy... łup. Poprzedniego dnia padał deszcz, na całej górce powstały koryta po strumykach wody, w jeden z nich wjechałem pędząc jak szalony.
Uderzenie zamknęło mi szczękę i rzuciło ciałem do przodu - walnąłem brzuchem w kierownice, zrobiłem fikołka, a potem rower zrobił fikołka na mnie. Wstałem, otrzepałem się, zmartwiłem bo brzuch trochę bolał, a rower się porysował, poszedłem do domu. Dopiero w łazience poczułem metalowy posmak w ustach, przejechałem rękawem po wargach - cały czerwony. Krzyk - rodzice - szpital - 3 zastrzyki znieczulające w język - 7 szwów - tydzień jedzenia zupek przepuszczonych przez mikser i blizna głęboka na języku idealnie pasująca do górnych zębów.

KALORYFER

Rok wcześniej albo później niż przygoda z rowerem odwiedził mnie kuzyn. Razem zeszliśmy do pokoju dziadka i tam siedząc z nim skakaliśmy po jego rozłożonym tapczanie. Pech chciał, że raz źle postawiłem nogę i siła grawitacji upomniała się o swoje prawa. Jeszcze większy pech chciał, że na trasie głowy w kierunku tapczanu nagle pojawił się stary, żeliwny kaloryfer, a właściwie to długa śruba mocująca go do ściany. Pielucha tamująca krwawienie - pęd do spzitala - szycie głowy - opieprz dla dziadka.

CROSS

Kolega mój, nie ja na szczęście, na komunię dostał od swoich rodziców zamiast rowerka motor crossowy z silnikiem od skutera (burżuj). Oczywiście dostał to trochę szybciej, niż w dzień samej komunii i postanowił go przetestować. Za naszymi "szeregowcami" biegnie trasa o której już wspominałem, po jednej jej stronie są działki, po drugiej uskok jakichś 4 - 5 metrów i plac budowy nowych domów. Kolega pierwszy raz siedząc na motorze, niechcący zbyt przygazował i poleeeeeciał, prawie jak w ET - przez kilka tygodni nie zginał nóg w kolanach.

by Aerfal

* * * * *

WSZYSTKO PRZEZ SIOSTRĘ

Gdy miałem lat około 9 wybraliśmy się z siostrą (młodszą o rok) na urodziny do kumpla. Jechaliśmy sobie rowerkami po niezbyt ruchliwej drodze (uroki życia na wsi). Nagle genialny pomysł: "Młoda!! Ścigamy się!!" I dawaj, grzejemy, aż się opony do czerwoności grzeją!! Pełna kulturka, jak nas mama uczyła, prawą stroną drogi, ale jadąc gęsiego nie da się wyprzedzać. Nagle Młoda zajarzyła, że jadąc cały czas za mną wyścigu nie wygra i zajechała mi drogę. Ja po hamulcach (taki nawyk miałem, że po obydwóch jednocześnie, z tym że przedni załapał pierwszy) i przeleciałem przez kierownicę. Lądowanie miałem bez telemarka. Wyrżnąłem czajnikiem o asfalt i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Z otępienia ułamek sekundy później wyrwał mnie pisk opon. Gdy otworzyłem swoje oczka zobaczyłem dosłownie centymetry od swojej twarzy maskę samochodu, który mało co nie rozwalił mi głowy. To się nazywa szczęście w nieszczęściu.

by OlBaN

* * * * *

WOJNA I SZPITAL

W latach głęboko dziecięcych, gdzieś tak pierwsza - druga klasa podstawówki koło mojego bloku trwały roboty ziemne. Teren nadawał się więc świetnie do zabawy w wojnę. Jako amunicji używaliśmy brył ziemi i gliny, tak fajnie się rozpadały po trafieniu. W pewnym momencie otrzymałem mocny "postrzał" w czoło. Walka trwała dalej i dopiero po paru chwilach na twarzach kolegów pojawił się wyraz przerażenia, "ogień" obu stron nagle ustał, ja przetarłem zroszone potem czoło i fala krwi zalała mi oczy. Koledzy umknęli.
Co się okazało: W trakcie intensyfikacji działań wojennych rzucało się już czym popadnie i, jak się okazało, dostałem w łeb sporym kawałkiem cegły. (Co może tłumaczyć wiele późniejszych rzeczy w moim życiu). Dostałem o tyle specyficznie, że czoło miałem rozwalone do kości, ale nie pękł naskórek. Dopiero gdy w uzbierała się pod nim dość duża ilość krwi pękł i krew wylała mi się na twarz.
Szybka ewakuacja do domu, przerażone oczy rodziców i jazda do szpitala.
Miano mi już zakładać szwy na czoło, gdy zaszła chyba największa trauma w moim życiu. Do izby przyjęć wpadła kobieta, która miała co prawda 10 palców u rąk, z tym, że w jednej ręce osiem.
Nie zemdlałem, chyba, ale pamiętam to do dziś. O czym przypomina mi gustowna blizna na czole bo zamiast szyć dostałem tylko plaster. Pani podobno udało się przyszyć dwa z trzech palców. Straszne.
Nigdy juz nie bawiłem się w wojnę.

by Vonbytkow

* * * * *

SUWALSKIE ZABAWY

Nie wiem jak w regionach ościennych, ale na Suwalszczyźnie popularną wśród kilkulatków była zabawa w rzucanie się kamieniami. Zaczynała się niewinnie, od rzutów w okolice goleni, potem plecy i takie tam. Klasykiem obronnym był "blok" w postaci odwrócenia się tyłem do lecącego kamienia. Fakt, że czasem refleks bywał opóźniony i matka moja zobaczyła mnie w progu w zakrwawionym okiem. Wystraszyło się poczciwe matczysko - ale na próżno. Nie dostałem w oko!! Każdy kto mnie zna wie, że mam bliznę 4 milimetry od oka, na nosie w okolicach rogówki. Głupi ma szczęście widocznie, i bliznę.

by Narro

* * * * *

KATAKUMBY

Z moim kumplem w czasach PRL czyli jakiejś V klasy podstawówki poszliśmy się bawić w miejsce fascynujące swoją tajemniczością, czyli na budowę bloku z wielkiej płyty. Atmosfera rodem z Duke Nukem, czyli nie wiadomo co w kolejnym mieszkaniu na nas nie wyskoczy. Oczywiście uzbrojeni byliśmy po zęby. Bronią były bryłki ziemi wykopane specjalnym przyrządem . Po zwiedzeniu wysokich pięter tudzież dachu przyszła nam do głowy zabawa w katakumbach. Jeden koleś wchodzi do studzienki ściekowej, a drugi rzuca bryłkami ziemi starając się go trafić - oczywiście nie widząc, w którym miejscu w studzience klient się znajduje. Jeden z pierwszych moich rzutów był genialny powinienem zostać Ninja, koleś chodził 3 tygodnie z ręka na temblaku.

by Kcn

* * * * *

TUNING

W głębokim PRL-u mając lat trzynaście tuningować mogłem oczywiście co najwyżej rower marki Wigry 3, więc to robiłem. A to terkotka w szprychy. A to koraliki na koła. A już szczytem klasy była antena samochodowa na tylnym błotniku, im dłuższa tym lepsza z lisią kitą albo jakimiś frędzlami. Kolegi ojciec był ślusarzem i zrobił mu z pręta metalowego taką na dwa i pół metra. Kiedyś cięliśmy bardzo szybko po osiedlowym parkingu (Retkinia w Łodzi) i kolega na piachu wyłożył się na zakręcie. Wpadł na Trabanta i to tak, że mu ta antena wbiła się w drzwi kierowcy a wyszła drzwiami pasażera. Próbowaliśmy ją wyciągnąć ale się nie udało. Została więc odkręcona od roweru i pozostawiona własnemu losowi. Niestety nie miałem okazji zobaczyć miny właściciela samochodu. Na pewno była bezcenna.

by Amiz74 @

* * * * *

EFEKCIARSKA MIESZANKA

Jest taka bardzo fajna mieszanka. Aluminium w proszku + kalipomagali czyli nadmanganian potasu. Proporcje pominę. Zapala się to dość trudno ale efekt jest piorunujący, coś jak magnezja. Błysk jest oślepiający jak flesz aparatu fotograficznego, trochę dymu i prawie nic nie zostaje. Zrobiłem taką mieszankę w podstawówce i dawaj z nią do szkoły. Usypałem kupkę na ławce, tak z ćwierć łyżeczki od herbaty i wołam kolesi. Kolesie oczywiście chcieli być jak najbliżej żeby wszystko dobrze widzieć. Zapaliłem. Błysło i przez następne pół godziny nikt nic nie widział no chyba, że tzw. powidoki. Innym razem chciałem sypnąć troszkę do ogniska wyszło za dużo. No i miałem poparzoną całą dłoń. Dwa dni moczyłem w garnku z wodą zanim przestało piec.

by Amiz74 @

* * * * *

STARY A GŁUPI

CURLING

Stało się to pewnego pięknego zimowego dnia, kiedy już powoli zaczęło się wszystko rozpuszczać, bo było trochę na plusie. Akurat był u mnie kuzyn, brat, bratowa, i ich małe potomne (czyt. córeczka). Więc że nam się nudziło postanowiliśmy wybrać się do parku. Szliśmy sobie spokojnie, i doszliśmy do malowniczego stawiku, który był miejscem częstych zabaw za młodu. Teraz również. Kuzyn dał pomysł, żeby tradycyjnie zagrać w curling na lodzi, za pomocą kamieni, które zostały rzucane na lód, w celu sprawdzenia jego grubości. Trochę mi ten lód wyglądał krucho. Mojemu kuzynowi chyba nie. Poprosił o pomocna dłoń, przy wchodzeniu na lód. Oczywiście otrzymał pomoc. Wszedł i Stoi. Mówię: "Poskacz"
Podskoczył parę razy, lód go utrzymał, więc stwierdziłem, że można rozegrać partie w curling. Po pewnym czasie, zgodnie z tradycją, przegrałem, zatem należałoby schodzić i dalej się inhalować krystalicznym powietrzem centrum miasta. Kiedy byliśmy już kawałek od brzegu, kuzyn chciał ostatni raz sprawdzić, czy lód nadal się utrzyma. Wyglądało to tak:
Ja: Nie skacz po tym lodzie bo się zarwiemy (w tym momencie usłyszeliśmy odgłos pękającego lodu i jakieś pól sekundy później grzebaliśmy się po pierś w wodzie idąc w stronę brzegu. Wszystko ok, ale najciekawsze były skutki. Telefon żyje, bez dzwonków niestety (jakiś moduł poszedł się kochać), Paczka fajek idealnie mokra, aczkolwiek fajki, suche jak pieprz, MP3 cała mokra, 0% uszkodzeń, glany, 20godzin suszenia. I pograliśmy sobie w curling.

Baalberith @

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Bonusik. Z racji tego, że na traumę za krótkie, ale bardzo w porządku! dlatego też ujawnię autora.

Kiedyś pomagałem naprawić koledze rower. Chcę sprawdzić czy torpedo łapie więc kręcę pedałami. Kumpel w tym czasie chciał sprawdzić naciąg łańcucha no i mu się paluszki wkręciły. Ale fajne wyszły... Bieżnikowane.

by Amiz74 @

Oglądany: 19020x | Komentarzy: 2 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało