Leży pośród gęstej trawy,
Na sawannie król lew – znacie?
Poszukuje sobie strawy,
Bo pierwszeństwo ma w temacie.
Król ma tutaj pełną władzę,
Co wybrane – on to zjada.
No, na króla nie poradzę.
Ciebie wybrał? To Ci biada.
Widzi on żyrafę w dali:
- A to moi słudzy dranie!
Ciebie mi nie podawali,
Będziesz jutro na śniadanie.
- Proszę nie! Kochany królu,
Ja mam małe dzieci przecie!
- Ja współczuję Twemu bólu,
Ale zapisałem Cię w kajecie.
I tak zapisywał sobie,
To na obiad, na kolację,
Nikt się nie sprzeciwiał, bowiem
Król ma przecież zawsze rację.
Jakiś królik się pałętał.
Lew się faktem tym poruszył:
- Tego czegoś nie pamiętam!
Skąd to! Ale on ma uszy!
- Chono tutaj - ryknął basem.
Na sawannie przerwał ciszę.
- Muszę dietę trzymać czasem,
Na kolację cię zapiszę.
Królik na to bez cna strachu:
- Mam Cię w dupie! Coś mówiłeś?
- Nie no, co Ty, spoko brachu.
Zobacz, już się wykreśliłeś.
Morał ta historia niesie,
By się nie bać tych na górze.
Mają tylko ryje biesie,
A to są w większości tchórze.
Na sawannie król lew – znacie?
Poszukuje sobie strawy,
Bo pierwszeństwo ma w temacie.
Król ma tutaj pełną władzę,
Co wybrane – on to zjada.
No, na króla nie poradzę.
Ciebie wybrał? To Ci biada.
Widzi on żyrafę w dali:
- A to moi słudzy dranie!
Ciebie mi nie podawali,
Będziesz jutro na śniadanie.
- Proszę nie! Kochany królu,
Ja mam małe dzieci przecie!
- Ja współczuję Twemu bólu,
Ale zapisałem Cię w kajecie.
I tak zapisywał sobie,
To na obiad, na kolację,
Nikt się nie sprzeciwiał, bowiem
Król ma przecież zawsze rację.
Jakiś królik się pałętał.
Lew się faktem tym poruszył:
- Tego czegoś nie pamiętam!
Skąd to! Ale on ma uszy!
- Chono tutaj - ryknął basem.
Na sawannie przerwał ciszę.
- Muszę dietę trzymać czasem,
Na kolację cię zapiszę.
Królik na to bez cna strachu:
- Mam Cię w dupie! Coś mówiłeś?
- Nie no, co Ty, spoko brachu.
Zobacz, już się wykreśliłeś.
Morał ta historia niesie,
By się nie bać tych na górze.
Mają tylko ryje biesie,
A to są w większości tchórze.
--
Robię dobrze.