Mam coś dla Was
Dudusiowe oficjalne święta nierealne.
- Te obyczaje są do dupy. Zrobimy to po swojemu.
- Duduś, na litość, nie możesz modyfikować świątecznych obyczajów według własnego widzi mi się. – Chomik Bibliotekarz jak zwykle wykazywał sceptyczne podejście.
- No i chuj z tym. Weźmiemy jeszcze po piwie, i ja ci wszystko opowiem. Od początku.
Siedzieli w Mewie już trzecią godzinę i czwarte piwo, więc coraz to bardziej światłe pomysły zaczynały przychodzić do głowy literatowi. Najwyraźniej postanowił rozprawić się też z duchem świąt. Nigdy nie był specjalnym zwolennikiem świętowania, ale też, prawdę mówiąc, nie próbował walczyć z corocznie ogarniającym rodaków szaleństwem. Lubił za to zmieniać. Przenoszenie utartych ścieżek na nowe szlaki to wyzwanie, które szczególnie łechtało dudusiowe zwoje.
- To zdróweczko, przyjacielu. – Chomik postawił pełne szklanki i panowie stuknęli się z uśmiechem. – Co więc takiego obmyśliłeś?
- Dobrze, zacznijmy od początku. Jakiś anioł zapładnia nieletnią, przez co musi ona uciekać przed policją. Anioł daje nogę, dziewica mówi, że zapłodniła się sama, a cieśla łyka wszystko jak pelikan i prowadzi partnerkę przez pustynię, by ta urodziła w jakiejś stajence. To już samo w sobie jest pomysłem tak absurdalnym, że jakakolwiek zmiana nie będzie odstawała od oryginału. Więc mogę sobie pofolgować. Po pierwsze. Ja bym nie chciał, by nastolatki zachodziły w ciążę.
- Nikt by nie chciał – wpadł mu w słowo Chomik.
- I dlatego warto się zabezpieczać, ale ja nie o tym. Nie będzie matki boskiej jaką znamy, bo nie będzie cudownego poczęcia. Skonstruujemy to nieco inaczej.
- Duduś, zdumiewasz mnie. Przerabiamy chrześcijaństwo?
- Układamy zabobony w sensowną całość. Jak ma być bosko i nadprzyrodzenie, to kurwa, będzie z przytupem. Delikatnym. Kontynuując.
Anioł przychodzi do Maryi. Zawsze dziewicy.
- Maryjo. Zawsze dziewico. Słuchaj uważnie. Ześlę Ci ja dwie komórki do macicy. A ty pozwolisz wykształcić się zygocie świętej, by po dziewięciu miesiącach na świecie objawił się zbawiciel.
- Nie.
- Co nie? Zdziwił się Anioł.
- Pierdolę takie pomysły. Albo seks, jak sztuka nakazuje, albo znajdź sobie inną frajerkę.
Anioł zafrasował się wielce, nie takiej odpowiedzi spodziewał się po przyszłej matce bożego pomazańca.
- Ale pan Bóg…
- Pan Bóg, sram Bóg. Numerek, albo wynocha.
I tak oto, nie doszło do niepokalanego poczęcia. Doszło do pokalanego poczęcia i wszyscy byli szczęśliwi. Anioł, choć z natury bez narządów określających płeć, dysponował nadprzyrodzonym przyrodzeniem, którym wiedział jak się posługiwać. Maryja została uświęcona i na wieki czczona jako anielska przygoda. Dwa tysiące lat później obyczaj upamiętniający to wydarzenie zaczęto obchodzić jako dzień uśmiechniętego Anioła, obrzędy odprawiane są na dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem. - Widzisz jakie to proste? – Duduś był wyraźnie zadowolony z szeroko otwartych oczu przyjaciela i szczęki zwisającej do, mniej więcej, pasa.
- O kurwa. – Chomik ni to skrytykował, ni pochwalił Dudusia.
- Co by tam jeszcze. W obyczaju rodzinka nie znalazła kwatery i spała w stodole.
- Stajence.
- Wszystko jedno. Ale teraz już mamy poczęte przez anioła dziecię, które młoda ma na świat sprowadzić.
Przyjechali do Betlejem późną nocą. Maryja była już bliska rozwiązania, poród miał nastąpić lada moment. Wysłała tedy Józefa cieślę by kwaterę namierzył. Józef próżno chodził od drzwi do drzwi, wszystkie co lepsze izby były już tego dnia wynajęte. Powiadano, że ma na świat przyjść zbawiciel, więc tłumy waliły do miasteczka drzwiami i oknami. Cieśli nie udało się znaleźć pokoju dla rodziny. Stanął w ustronnym miejscu i wzniósł wzrok ku górze.
- Anioł, choć no tu. – Wezwał sprawcę całego zamieszania.
- Jestem – objawił się sprawca całego zamieszania.
- Spać nie ma gdzie, chcesz żeby rodziła wśród trzody?
- To uszlachetni cud tej spokojnej nocy.
Anioł nawet nie zorientował się kiedy na ustach jego, z wielką prędkością wylądowała pięść cieśli. Pięść duża, latami hartowana heblowaniem i innymi pracami stolarskimi.
- Gówno tam, uszlachetni. Następne dziesięć lat będę słuchał zrzędzenia. Kwaterę ogarniaj, bo na jednym ciosie się nie skończy. I tak właśnie piórko straciłeś.
Aniołowi łezka stanęła w oku, kiedy Józef cieśla uszczuplił upierzenie anielskich skrzydeł o jedną sztukę. Czuł, że sprawę należy załatwić priorytetowo. Tak też uczynił i rodzinę umieścił w najbliższym Ritzu. Tam też na świat przyszedł zbawiciel.
A dwa tysiące lat później, przy kolacji wigilijnej ludzie zwykli pod obrus piórko chować, by nadchodzące trudności i problemy rozwiązywać w sposób prosty i cudzymi siłami. - Będziesz się smażył w piekle. – zaniósł się śmiechem bibliotekarz.
- I tak się tam wybieram. – z radością oświadczył Duduś. – ale jeszcze mam coś do zrobienia.
Pastuszkowie, usłyszawszy cudowną nowinę ruszyli by przywitać nowo narodzonego. Niestety, ich lichy ubiór, brak sandałów i ogólnie kiepski stan wizualny sprawił, iż ochrona Ritza nie wpuściła ich na salony. Stanęli oni pod oknami i rozpoczęli najpiękniejszy koncert fujarkowy jaki świat widział. I zbudziło się dziecię aniele, i rozpłakało wniebogłosy, co umęczoną trudnym porodem matkę przyprawiło niemal o zawał. Poprosiła cieślę Józefa, by coś z tym zrobił. Cieśla niewiele myśląc wziął pokojowe wyposażenie ruchome i począł ciskać przez okno w tłum złorzecząc przy tym nikczemnie. I tłum rozpierzchł się w te pędy i znów pod oknem cisza nastała.
Dwa tysiące lat później, ludzie po kolacji wigilijnej zbierają się tłumnie w pobliskich im parkach i na skwerach, dzielą się na dwie grupy i jedna z nich hałas czyni, a druga ucisza ich obrzucając zebranych ręcznie robionymi podarkami. Amen. Wesołych Świąt