:zmechu 3 lata po ślubie (ale przed ślubem byliśmy razem 7 lat).
Powód - żonie odwaliło w czasie ciąży, kompletny brak szacunku do mnie i kłótnie o byle gówno, po porodzie razem ze swoją mamusią gnoiły mnie i izolowały od dziecka jak tylko mogły ("nic nie umiesz, nic nie robisz, to dla dobra dziecka"). Po jakimś czasie faktycznie przestałem cokolwiek robić bo nie widziałem sensu, jak i tak ma być opierdol (niezrobione w ogóle albo w jej mniemaniu źle). W końcu wizyta u specjalisty, diagnoza: depresja + stany lękowe. Komentarz żony - "no ja Cię z tego nie będę wyciągać". Także to by było tyle jeżeli chodzi o "... w zdrowiu i w chorobie".
U nas rozwód ciągnął się prawie rok, bo mieliśmy zagmatwaną sytuację z mieszkaniem na kredyt, w którym dodatkowo 40% udziału miała babcia żony. Dodatkowo prawniczka żony za bardzo wczuła się w rolę i chciała ugrać więcej niż wcześniej ustaliliśmy. Jak już w końcu razem ją usadziliśmy na dupie, to dała radę napisać taki pozew rozwodowy, żeby wszystko ograniczyło się do jednej sprawy w sądzie. Sama rozprawa trwała 40 minut łącznie z ogłoszeniem wyroku, pod tym względem mieliśmy farta.
Co do kosztów, większość zależy od podziału majątku
Ja jestem w dupę kilkadziesiąt tysięcy na mieszkaniu, przy czym uznałem to za prezent dla córki - ona zostaje przy żonie. Z takich bardziej stałych kosztów, to 2800 na prawnika, chyba 2000 za notarialny podział majątku. Przy czym to są koszty, w sytuacji gdzie byliśmy już dogadani. W wypadku walki w sądzie może być spooooro drożej.
Alimenty tylko na córkę, w takiej wysokości jakiej wymaga jej wychowanie i rehabilitacja. To chyba był jedyny punkt w którym byliśmy zgodni, obojgu nam zależy na dobrze córki, uczciwie przeliczyliśmy miesięczne koszty i tyle przelewam.