Opowiem wam trochę o sobie ponieważ uważam że moje doświadczenia z czasów szkolnych są dobrym przykładem jak działa proces wychowawczy w polskich szkołach.
Przede wszystkim nauczyciel to też człowiek i tak samo jak uczeń i jego rodzicie ma swój charakter, przyzwyczajenia oraz próg cierpliwości.
Z przykrością stwierdzam że w czasie mojej edukacji większość nauczycieli były to osoby co najmniej nie kompetentne i uważam że na posadach znalazły się raczej z wyniku przypadku i źle przemyślanych planów na przyszłość.
Oczywiście zdarzyło się kilka chlubnych wyjątków, ale zazwyczaj byli to nauczyciele młodzi chociaż zdarzyli się też tacy którzy byli oddani temu co robią a lekcje z nimi były przyjemnością. O ile sobie przypominam było ich troje lub czworo ( przez 6 klas podst. 3 gim i 3 lic ) !
Wracając do tematu przyznaję się że nie byłem łatwym dzieckiem. Często się wykłócałem z nauczycielami, nie ze względu że traktowałem to jako rodzaj popisywania się ale dlatego że czułem się niesprawiedliwie osądzany i pozbawiony możliwości odwołania się od decyzji które były podejmowane bez konsultacji ze mną a dotyczyły właśnie mnie.
Wiele razy zdarzało się że byłem oskarżany o rzeczy których nie zrobiłem, a działo się to dlatego że ciężko było zrozumieć nauczycielem czy rodzicom moim i moich znajomych że którekolwiek z innych uczniów mógł coś takiego zrobić.
Zazwyczaj chodziło o jakieś błahe rzeczy ale z racji ich nagromadzenia każdy urastał do rangi problemu który należało w trybie niezwłocznym przedyskutować z moimi rodzicami i najlepiej w klasie czy też w gab. dyrektora lub też, dla lepszego efektu psychologicznego, na korytarzu w trakcie przerwy
Krytykowano mnie zarówno na forum klasy, jak i obgadywano w pokoju nauczycielskim ( wiem to od znajomego księdza który prowadził katechezy w mojej szkole).
Kolejne problemy napędzały błędne koło i sprawiały że moja niechęć do szkoły rosła przez co byłem bardziej roszczeniowy.
Rozumiem że nie jestem niewinny, ale główną siła napędową tych problemów byli nauczyciele którzy przeświadczeni o swojej nieomylności z radością dawali upust swojej frustracji na mojej osobie spokojni o to że nikt się za mną nie wstawi.
W liceum ten nurt się utrzymał, chociaż tam nauczyciele i dyrekcja mieli nieco więcej sposobów by powstrzymać moje "szaleństwa".
Za nie zmienione buty kara 4 godziny do odpracowania w szkole. Spoko, wtedy nawet się nie kłóciłem chociaż zdenerwowało mnie to gdy dyrektorka oraz dwoje nauczycieli ,których obecności do dzisiaj nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć, wparowała do klasy w czasie lekcji i powiadomiła mnie o mojej karze.
W ramach własne inwencji zgłosiłem się do zaprzyjaźnionych konserwatorów, pomogłem im zamontować pleksiglas przy wejściu do szkoły co zajęło mi dwie godziny. Więcej roboty nie było więc powiadomili mnie że jestem wolny i mogę zmykać do domu.
Dwa dni później dyrektorka złapała mnie poza terenem szkoły ( miałem mieć lekcje ale nie miałem więc wyszedłem sobie na ten czas za mury placówki ) na paleniu papierosów. Oczywiście natychmiastowy powrót do szkoły i czekanie na decyzję.
Rozwiązanie nadeszło szybko; pisemna nagana z wpisem do akt.
Postanowiłem że tego tak nie zostawię i zgłosiłem się do rzecznika praw ucznia ( i katechety zarazem ), na rozwiązanie miałem poczekać do poniedziałku - tego dnia był akurat piątek.
Po łikendzie spotkanie w gabinecie, moi rodzice, dyrekcja, rzecznik. Krótka rozmowa w której przekłamania dyrektorki na temat tamtych zdarzeń były tak straszne że niemal namacalne.
Chciałem to jakoś naprostować i walczyć o swoją, jakby nie było, godność.
Reakcja? Prosimy wyjść decyzja za chwilę.
Zanim zdążyłem się zastanowić nad tym wszystkim dyrektorka wręczyła mi świeżo wydrukowaną naganę ( naprawdę szybko się z tym uporali, napisanie takiego tekstu na pewno zajmuje więcej niż te 10 minut jakie minęły od końca rozmowy do otrzymania przeze mnie decyzji na papierze, myślę że ten kwit był gotowy już w piątek a dzisiejsze spotkanie to była tylko formalność).
Oczywiście że to nie był koniec. W czasie jeszcze jednego roku nauki w tej szkole dowiedziałem się że umieszczenie dokumentu z naganą w internecie jest przestępstwem znanym jako obraza majestatu pieczęci szkoły i konieczne w tym przypadku jest konsultacja szkoły z prawnikiem przez co prawie poleciałem nie tylko ja ale i 3 moich znajomych z klasy którzy doważyli się tą naganę skomentować. Pomijam już to jak szkoła dowiedziała się o publikacji dokumentu w internecie ( zakrawa to na szpiegostwo uczniów).
Reasumując. Danie nauczycielom możliwości karania cielesnego uczniów to wielki błąd ponieważ nauczyciele to ludzie niedoskonali i pewne jest to że będą oni wyładowywali swoje frustracje na uczniach co będzie prowadziło do wielu nadużyć które, uważam że, kiedyś mogą skończyć się tragicznie.
Lecę teraz na zajęcia, jak wrócę postaram się co nieco jeszcze dopowiedzieć na ten temat. pa
Przede wszystkim nauczyciel to też człowiek i tak samo jak uczeń i jego rodzicie ma swój charakter, przyzwyczajenia oraz próg cierpliwości.
Z przykrością stwierdzam że w czasie mojej edukacji większość nauczycieli były to osoby co najmniej nie kompetentne i uważam że na posadach znalazły się raczej z wyniku przypadku i źle przemyślanych planów na przyszłość.
Oczywiście zdarzyło się kilka chlubnych wyjątków, ale zazwyczaj byli to nauczyciele młodzi chociaż zdarzyli się też tacy którzy byli oddani temu co robią a lekcje z nimi były przyjemnością. O ile sobie przypominam było ich troje lub czworo ( przez 6 klas podst. 3 gim i 3 lic ) !
Wracając do tematu przyznaję się że nie byłem łatwym dzieckiem. Często się wykłócałem z nauczycielami, nie ze względu że traktowałem to jako rodzaj popisywania się ale dlatego że czułem się niesprawiedliwie osądzany i pozbawiony możliwości odwołania się od decyzji które były podejmowane bez konsultacji ze mną a dotyczyły właśnie mnie.
Wiele razy zdarzało się że byłem oskarżany o rzeczy których nie zrobiłem, a działo się to dlatego że ciężko było zrozumieć nauczycielem czy rodzicom moim i moich znajomych że którekolwiek z innych uczniów mógł coś takiego zrobić.
Zazwyczaj chodziło o jakieś błahe rzeczy ale z racji ich nagromadzenia każdy urastał do rangi problemu który należało w trybie niezwłocznym przedyskutować z moimi rodzicami i najlepiej w klasie czy też w gab. dyrektora lub też, dla lepszego efektu psychologicznego, na korytarzu w trakcie przerwy
Krytykowano mnie zarówno na forum klasy, jak i obgadywano w pokoju nauczycielskim ( wiem to od znajomego księdza który prowadził katechezy w mojej szkole).
Kolejne problemy napędzały błędne koło i sprawiały że moja niechęć do szkoły rosła przez co byłem bardziej roszczeniowy.
Rozumiem że nie jestem niewinny, ale główną siła napędową tych problemów byli nauczyciele którzy przeświadczeni o swojej nieomylności z radością dawali upust swojej frustracji na mojej osobie spokojni o to że nikt się za mną nie wstawi.
W liceum ten nurt się utrzymał, chociaż tam nauczyciele i dyrekcja mieli nieco więcej sposobów by powstrzymać moje "szaleństwa".
Za nie zmienione buty kara 4 godziny do odpracowania w szkole. Spoko, wtedy nawet się nie kłóciłem chociaż zdenerwowało mnie to gdy dyrektorka oraz dwoje nauczycieli ,których obecności do dzisiaj nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć, wparowała do klasy w czasie lekcji i powiadomiła mnie o mojej karze.
W ramach własne inwencji zgłosiłem się do zaprzyjaźnionych konserwatorów, pomogłem im zamontować pleksiglas przy wejściu do szkoły co zajęło mi dwie godziny. Więcej roboty nie było więc powiadomili mnie że jestem wolny i mogę zmykać do domu.
Dwa dni później dyrektorka złapała mnie poza terenem szkoły ( miałem mieć lekcje ale nie miałem więc wyszedłem sobie na ten czas za mury placówki ) na paleniu papierosów. Oczywiście natychmiastowy powrót do szkoły i czekanie na decyzję.
Rozwiązanie nadeszło szybko; pisemna nagana z wpisem do akt.
Postanowiłem że tego tak nie zostawię i zgłosiłem się do rzecznika praw ucznia ( i katechety zarazem ), na rozwiązanie miałem poczekać do poniedziałku - tego dnia był akurat piątek.
Po łikendzie spotkanie w gabinecie, moi rodzice, dyrekcja, rzecznik. Krótka rozmowa w której przekłamania dyrektorki na temat tamtych zdarzeń były tak straszne że niemal namacalne.
Chciałem to jakoś naprostować i walczyć o swoją, jakby nie było, godność.
Reakcja? Prosimy wyjść decyzja za chwilę.
Zanim zdążyłem się zastanowić nad tym wszystkim dyrektorka wręczyła mi świeżo wydrukowaną naganę ( naprawdę szybko się z tym uporali, napisanie takiego tekstu na pewno zajmuje więcej niż te 10 minut jakie minęły od końca rozmowy do otrzymania przeze mnie decyzji na papierze, myślę że ten kwit był gotowy już w piątek a dzisiejsze spotkanie to była tylko formalność).
Oczywiście że to nie był koniec. W czasie jeszcze jednego roku nauki w tej szkole dowiedziałem się że umieszczenie dokumentu z naganą w internecie jest przestępstwem znanym jako obraza majestatu pieczęci szkoły i konieczne w tym przypadku jest konsultacja szkoły z prawnikiem przez co prawie poleciałem nie tylko ja ale i 3 moich znajomych z klasy którzy doważyli się tą naganę skomentować. Pomijam już to jak szkoła dowiedziała się o publikacji dokumentu w internecie ( zakrawa to na szpiegostwo uczniów).
Reasumując. Danie nauczycielom możliwości karania cielesnego uczniów to wielki błąd ponieważ nauczyciele to ludzie niedoskonali i pewne jest to że będą oni wyładowywali swoje frustracje na uczniach co będzie prowadziło do wielu nadużyć które, uważam że, kiedyś mogą skończyć się tragicznie.
Lecę teraz na zajęcia, jak wrócę postaram się co nieco jeszcze dopowiedzieć na ten temat. pa